Wiem, że długo nie było rozdziału - wybaczcie, mam nadzieję, że ten choć trochę Was zadowoli.
No i pamiętajcie, że komentarze wzmacniają Wenę, więc naskrobcie kilka słów. To naprawdę motywuje xD
Rozdział 5
Enjoy!
Po raz kolejny zmusił się do podróży pociągiem. Ciężkim krokiem wspiął się po schodkach i wszedł do środka zajmując miejsce. Wystarczyło delikatne szarpnięcie świadczące, że pojazd rusza, a już zaczynał się koszmar. Nie obyło się bez serii mdłości, przekleństw i błagań by ten horror jak najszybciej się skończył. Niestety, nic nie chciało iść po jego myśli, a wręcz miał uczucie, że spotyka na swej drodze więcej przeszkód niż powinno ich tam być. No bo jak to możliwe, by z jednej wioski na której utknął, kursował tylko jeden, jedyny pociąg i to w dodatku raz w tygodniu? Był bliski podjęcia decyzji o pójściu na piechotę do Magnolii, jednak żołądek – niezwykle dobrze karmiony, przez Hanne, wolał siedzieć na darmowym żarełku. Teraz, po piątej chyba już z rzędu przesiadce, zaczął żałować, że nie wybrał pierwszej opcji. Piesza wędrówka wyszłaby mu tylko na zdrowie, a siedząc w pociągu cierpi niesamowite katusze. Ale stało się, wsiadł, a wyskakiwać nie miał zamiaru. Może i był silnym magiem, ale do cholery, nie był niezniszczalny. Jeden głupi błąd mógłby mieć katastrofalne skutki.
Zaciskając zęby, próbował wszelkimi sposobami nie myśleć o terkoczących kołach. No i jak na zawołanie przed oczami stanął mu Gray. Mag lodu, który był za te wszystkie jego dotychczasowe cierpienia odpowiedzialny! Bo gdyby nie jego cholerna dociekliwość, to żadna z tych rzeczy by się nie wydarzyła. Nigdy! A tak? Uwięziony przez tydzień na odludziu, przez dwa dni leczył kaca. Teraz przemieszczał się koleją, której nienawidził z całego serca, no i naraził się na gniew mistrza. Cholera jasna! Już on temu dupkowi pokaże, jak tylko wróci. Tak mu dowali, że wszystkiemu stanie się zadość. I z tym mocnym postanowieniem dotrwał do końca podróży.
Gray stał na mostku nad rzeką i co jakiś czas wrzucał do wody kamyki. Nie wiedział po co, chyba tylko dlatego, żeby ręce miały jakieś zajęcie. Bez Natsu, czas płynie wolniej, przemknęło mu przez myśl, jednak zaraz zganił się w duchu za to stwierdzenie. Natsu był irytujący i powinien się cieszyć, że ma w końcu święty spokój. Ale niestety, serca nie był w stanie oszukać. Ciężko było mu to przyznać, ale jakby… tęsknił?
— Paniczu Gray, stało się coś? — Juviia powoli zbliżała się do niego wraz z Lucy i Levy.
— Nie — warknął. — Nic mi nie jest.
— Gray, spokojnie! — zawołała Lucy, widząc jak Fullbuster pochmurnieje. — Juvia, chodźmy już — zwróciła się do Juvii, która już miała zamiar dosłownie rzucić się na chłopaka. Złapała ją za rękę i delikatnie, acz stanowczo odciągnęła ją na bok. Levy cierpliwie czekała, kawałek dalej.
— Dzięki Lucy — mruknął, gdy go mijała. Ta tylko skinęła mu głową, zagarniając ze sobą szarpiącą się Juvię. Widział w oczach Lucy nieme pytanie i automatycznie pokręcił głową. Spuściła głowę, a w oczach mignął jej jakby smutek. Tak, przecież wiedział już, że Lucy, dla Natsu byłaby w stanie zrobić wszystko i nie dziwił się, że jest jej przykro, nie mając żadnych wieści.
Zastanowił się, czy gdyby nie znał prawdy o Natsu, którą tak po prawdzie brutalnie z niego wyciągnął, to stałby teraz w tym miejscu i nie wiedział co ze sobą zrobić. Chyba tak, odpowiedział sam sobie. Przecież byli najlepszymi kumplami i raczej nic tego nie zmieni.
I wtedy, gdy znudził go widok patrzenia jak dwie koleżanki odchodzą, powrócił do przerwane czynności. Ale coś kazało mu podnieść głowę i spojrzeć na drogę. Przetarł oczy zdumiony, bo chyba śnił. Wąską, wijącą się dróżką, szedł nikt inny, tylko Natsu. Nie, no do cholery, coś jest stanowczo z nim nie tak. Po raz drugi przetarł oczy, ale widok chłopaka nie zniknął. Czyli, że nic mu się nie przywidziało. Smoczy Zabójca, jak gdyby nigdy nic, zmierzał w jego kierunku. Szalik owinięty wokół szyi i poły kamizelki, szarpał wiatr, a mina jaką miał, nie wyrażała żadnych uczuć. Przez moment Fullbuster był pewny, że ma omamy.
Gray zastygł w bezruchu, gdy dostrzegł pojawiający się ogromny uśmiech na obliczu przyjaciela. Tak się zapatrzył, że zupełnie nie spostrzegł mknącej w jego stronę pięści. Zanim zdążył zrobić unik, cios go dosięgnął. A przecież znał ten uśmiech! Powinien wiedzieć, że ten wyraz twarzy Natsu przyjmuje tylko wtedy, gdy sytuacja tego wymaga. To było sztuczne jak diabli, a mimo to on to przegapił. Zwalił to na zaskoczenie i zwykły szok. Nie chciał przyznać, że po prostu był rozkojarzony.
— Ty idioto! Zdurniałeś do reszty, gamoniu? — wydarł się wściekle, bo takiego powitania się nie spodziewał.
— To przez ciebie!
— Chyba cię pogięło, kretynie!
— Przyjmij do wiadomości debilu, że gdyby nie twoje durne pomysły, nigdy bym się nie upił!
Gray już szykował się do zamachu, by oddać mu należycie za wcześniejszy raz, ale słowa maga, zaskoczyły go.
— Upiłeś się? — spojrzał na niego z niedowierzaniem, bo nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek widział jak Dragneel pije. — I co?
— Jajco! Wsiadłem w pociąg, bo myślałem, że idę za tobą!
— Jesteś kretynem, wiesz?
— A ty, cholernym gnojkiem! W dodatku, wrednym chamem, ot co!
— Odezwał się ideał kultury! Spójrz na siebie, palancie. Gdyby nie twój brak zaufania do mnie, to nic by się nie wydarzyło!
— Czy ty się w ogóle słyszysz? Jak miałem ci zaufać? Miałem przyjść do ciebie i oświadczyć: „słucham jestem gejem, bujam się w tobie”? Powaliło cię?
Gray milczał przez chwilę, bo Natsu miał rację. Gdyby przyszedł do niego z takim tekstem, najpewniej wyrzuciłby go za drzwi. Choć sposób w jaki się dowiedział prawdy, też nie był najlepszy. Zaskoczenie trwało bardzo długo.
— Okej, racja. W takim razie… — znów uszykował się do zamachu, bo wciąż pamiętał, że Natsu mu przywalił. Należało wyrównać rachunki, jednak Natsu w tym samym momencie odwrócił się na pięcie i zaczął odchodzić. Jednak to, że przeciwnik jest plecami do niego, mało go obchodziło. Przecież Natsu też nie zagrał czysto, bo zaatakował go pierwszy z zaskoczenia. Pchnął go silnym kopnięciem w przód, i nie czekając, doskoczył do niego, zaczynając go okładać. Zaczęli się tłuc, jednak ciosy nie były mocne. Żaden z nich nie wkładał w to całej swojej siły. Chyba obaj byli zaskoczeni, że ich ciała tak reagują, ale specjalnie się tym nie przejęli. Powoli szamotanina stawała się coraz wolniejsza, aż w końcu, mierząc się wściekłym wzrokiem, stali podtrzymując się za ramiona.
— O co ci chodzi, Natsu?
— O wszystko.
— To głupie.
— Nie dla mnie, Gray. — Dragneel, jak nigdy do tej pory, odsunął się, puszczając zaskoczonego chłopka. — Zresztą mam dość. Na razie. Wiesz już i tak za dużo. — Po raz kolejny zamierzał odejść. Ale odwrócił się, przygarbiony z nisko opuszczonymi ramionami. Taka postawa zupełnie do niego nie pasowała. Próbował uspokoić oddech i gdy mu się w końcu to udało, dodał cicho: — A to, że wiesz, wcale mi nie pomaga. Wręcz przeciwnie. Wszystko jest nie tak, jak powinno.
Gray stał w miejscu, patrząc jak sylwetka przyjaciela z każdym krokiem robi się mniejsza. W końcu całkiem znikła mu sprzed oczu, ale on długo jeszcze nie mógł się ruszyć. Właśnie docierało do niego, że wiedza o koledze wszystko komplikuje. Sam Natsu, też tak uważał. Tylko, że Gray nie chciał dopuścić do siebie myśli, że kilka razy zdarzyło mu się puścić wodze fantazji. I nie chciał przyznać – za żadne skarby świata – że niektóre moment strasznie mu się podobały. Usiadł w końcu na trawie, czując, że w głowie znów rośnie mu mnóstw pytań. Był rozdarty. Chciałby żeby to nigdy nie miało miejsca, żeby cała ta chora sytuacja mogła odejść w zapomnienie. Ale to jednak się stało. Nie mógł zaprzeczyć, że usta Natsu, w momencie ich przymusowego pocałunku były tak cholernie elektryzujące. Ale o tym Dragneel nigdy się nie dowie. Zdał sobie sprawę z jednego. Mianowicie, gdyby on i Natsu nie wyruszyli na misję, na której cała ta szopka się zaczęła, to on nigdy nie pomyślałby o nim w kategoriach innych niż czysto koleżeńskie. Teraz jednak bieg myśli wykraczał daleko poza granice przyjaźni. I choć z początku się buntował, po kilku dniach uznał, że i tak nikt nigdy się o tym nie dowie, więc czemu nie? Ale nie przewidział jednego. Pozwalając sobie na takie myśli, działo się coś, co niekoniecznie mu się podobało. Zaczął przypominać sobie mnóstwo sytuacji z przeszłości, w której on i Natsu byli sam na sam. Zastanawiał się, od kiedy Smoczy Zabójca wie, że jest gejem. Przypomniał sobie, jak bez zastanowienia zrzucał ciuchy. Czy już wtedy Natsu był w nim zakochany? Jeśli tak, to Fullbuster mógł śmiało nazwać się dupkiem. Prowokował go. Bał się, że to wszystko jest tylko i wyłącznie jego winą.
Natsu udał się do domu, bo od kiedy wrócił do Magnolii jeszcze tam nie był. W sumie nie był nigdzie, bo gdy tylko przekroczył granice miasta miał jeden cel. Znaleźć Graya i dać upust swojej złości, że tyle musiał cierpieć w tej cholernej metalowej puszcze jaką był pociąg.
Wszedł ze spokojem do swojego małego mieszkania i pierwszym co zrobił było skierowanie się do kuchni i zjedzenie czegokolwiek. Gdy już się wystarczająco nasycił, ruszył pod prysznic. Oparł czoło o chłodne kafelki i rozkoszował się uczuciem przyjemności i nadchodzącego odprężenia. Happy, na jego widok, dosłownie oszalał, latając w kółko i, co chwilę, tuląc się do niego i zalewając łzami. Natsu cierpliwie wysłuchiwał jego wyrzutów, a potem długo siedzieli razem i rozmawiali. Przyznał mu się do wszystkiego. Do odmienności, do uczuć jakie żywił względem Graya, do swoich rozterek. Wiedział, że Happy go zrozumie. Owszem, niekiedy bywał irytujący i gadał za dużo, ale w tej kwestii Dragneel miał do niego pełne, niczym nieograniczone zaufanie.
Zrobiło mu się trochę lżej, gdy wszystko z siebie wyrzucił. Wiedział, że to co mówi, jest dla kota szokiem, ale nie usłyszał żadnego obraźliwego komentarza. Był mu niemiernie wdzięczny za wsparcie, które od niego uzyskał. Humor mu się po prawił i wiedział już, że uda mu się pokonać wszystkie przeciwności losu, a Gray będzie dla niego już wkrótce tylko wspomnieniem, z którego będzie potrafił się śmiać.
— Happy, chodźmy do miasta, kupię ci prezent.
— Jasne! Chcę rybkę! — zawołał kot, śmiejąc się wesoło. Był zszokowany tym co usłyszał, ale nie potępił przyjaciela. Wiedział, że w odwrotnej sytuacji, ten postąpiłby tak samo.
***
— Jak to nie powiesz? Niby dlaczego? — spytała z niedowierzaniem Lucy, gdy tylko udało jej się następnego dnia dopaść Smoczego Zabójcę w gildii. — Gadaj, a nie!
— Lucy, odpuść, okej? Nie mam zamiaru nic wam powiedzieć. — Natsu obrzucił znudzonym spojrzeniem grupkę magów zebranych wokół niego i czekających na opowieść, gdzie zniknął. Ale on nie miał zamiaru mówić czegokolwiek. Bo co niby miał powiedzieć? Domyślał się, że Lodowy Mag, streścił im przebieg misji, a o swoich perypetiach i przeżytym koszmarze, nie czuł potrzeby mówić. No chyba, że mistrzowi powie. Staruszkowi może ufać, a jak na razie nie miał siły stawić czoła kpinom i wesołości członków gildii, gdy dowiedzą się ile czasu spędził na pustkowiu i w jakich warunkach był zmuszony wracać do domu.
— Hej Natsu, a może miałeś tam jakieś ładne panienki i przez to nie chciałeś wracać? — głos Gajeela wybił się ponad ogólny szum. Rechotał głośno, jakby opowiedział dobry żart, ale Smoczy Zabójca poczuł, że brakuje mu tchu. Znów uświadomił sobie, różnicę między sobą a innymi. Bo to on w pewnym sensie był inny. Ale teraz nie mógł o tym myśleć.
— Zamknij się, kupo żelaza!
— Chcesz w mordę? Sam się zamknij, durniu!
— Uspokójcie się, natychmiast! — wrzasnęła Lucy. — Natsu, gadaj, bo zaraz ja ci przywalę. — Obdarzyła go, w jej mniemaniu, śmiertelnym spojrzeniem, które na chłopaku nie wywarło żadnego wrażenia.
— Mam już dosyć waszego gderania. Idę. — Wstał od stołu i szybkim krokiem skierował się do wyjścia. Lucy, cholernie go irytowała. To jej przesłuchanie trwało już zdecydowanie za długo.
— Natsu! — Lucy podjęła ostatnią próbę zatrzymania chłopaka. Podbiegła do niego i złapała go za ramię. Ten jednak uparcie szedł przed siebie, dosłownie wlokąc ją za sobą.
Jednak jak zwykle w takich sytuacjach bywa, w drzwiach zderzył się z Fullbusterem. Obydwoje spojrzeli na siebie z ukosa, jednak o dziwo zamiast słownej przepychanki, obaj zachowali milczenie. Lecz, gdy Mag Lodu dostrzegł, uczepioną ramienia Natsu Lucy, uśmiechnął się ironicznie. Gdy Salamander ruszył dalej, Gray natychmiast podjął decyzję, by iść za nim.
— Lucy, zostaw go. — Nie wiedział, że głos jakim to powiedział był przesiąknięty jadem. Dziewczyna stanęła jak słup, mrugając oczami z niedowierzaniem. W tym czasie, Dragneel zdążył się uwolnić.
— Paniczu Gray! — Juvia zawyła, dostrzegając, że jej obiekt uczuć ma zamiar wyjść. Ten jednak nie zaszczycił jej nawet przelotnym spojrzeniem. Zaklęła w duchu, bo przecież, dopiero od jakiejś godziny siedziała naprzeciw niego i podziwiała jego sylwetkę. To stanowczo za krótko, by zaspokoić jej pragnienia oglądania go! Zwłaszcza, że w wyobraźni jej wizje stawały się coraz bardziej namiętne. No i jeszcze Lucy kręciła się koło niego! Jej rywalka w miłości! Musiała coś z tym zrobić. Wstała, przewracając krzesło, ale uchwyt za nadgarstek powstrzymał ją przed zrobieniem kroku.
— Zostaw ich. Siadaj. — Erza, która do tej pory nie brała udziału w dyskusji, spojrzała na nią z ukosa.
— Jasne. — Posłusznie usiadła, nie wdając się w dyskusję. W końcu z Erzą się nie dyskutuje, tylko słucha. W przeciwnym wypadku, mogła stać się niższa o głowę. A tego nie chciała. Scarlet patrzyła na dwójkę magów, którzy kierowali się do wyjścia. Czuła, że coś jest nie tak. Od kiedy Gray wrócił, zachowywał się inaczej niż dotychczas. Większość, pewnie tego nie widziała, ale ona tak. Te przedłużające się chwile milczenia, nieobecny wzrok, brak zwykłej codziennej radości. Coś zdecydowanie było nie tak. A żeby się dowiedzieć co, musiała dopilnować, by mieli szansę na rozmowę. Inaczej nigdy nie zaspokoi swojej ciekawości. A do tego dopuścić nie mogła. Musiała więc czymś zająć Juvię. I nawet wiedziała czym.
— Mogłabyś przynieść mi kawałek ciasta? — spytała słodkim głosem, ciesząc się w duchu, gdy ta podskoczyła na krześle. Widząc, jak pośpiesznie poszła do baru złożyć zamówienie, z satysfakcja stwierdziła, że nie ma to jak autorytet.
— Już lecę! — zawołała piskliwie, ciesząc się, że może się choć na chwilę oddalić. Jednak idąc spełnić prośbę koleżanki, tęsknie odwróciła głowę za Grayem. Znajdzie go później. A Lucy, nie poszła za nimi, więc to ją też trochę uspokoiło.
***
— Musimy pogadać. — Mag Lodu, udający się w pewnej odległości za Natsu do parku, zrównał z nim swój krok.
— Po co? Wszystko już wiesz, więc nie musisz już dłużej udawać, że jesteśmy kumplami. Zjeżdżaj! — powiedział, ale zwolnił nieco. Cieszył się, że ma okazje wdychać ten niesamowity zapach chłopaka, który wręcz otumaniał mu zmysły. Brakowało mu tego, ale zdawał sobie sprawę, że musi przestać. Teraz, gdy Gray wiedział, przebywanie z nim, było okropne. Wizja, że tamten go znienawidzi, tak go przerażała, że czuł jak żołądek podchodzi mu go gardła. — Spadaj! — powiedział z mocą i skręcił w wąską uliczkę, bo po raz kolejny nie miał zamiaru robić z siebie kretyna. Wystarczyło mu, że w akcie złości wykrzyczał na środku placu, że jest gejem. I jak tylko sobie o tym przypomniał stanął w miejscu. — Kurwa! — zaklął głośno, zaskoczony, że wcześniej nie wziął pod uwagę tego, co teraz wpadło mu do głowy.
Poszukał wzrokiem Graya, jednak nigdzie go nie było. Wokół były tylko same drzewa i pusta dróżka. Czyżby po raz pierwszy, Gray tak po prostu zrezygnował? To było do niego niepodobne i choć przed chwilą cieszył się, że ma go z głowy, to teraz zdusił w sobie okrzyk wściekłości. Jak był mu potrzebny, to znikał, a jak nie miał ochoty z nim rozmawiać to potrafił nieźle uprzykrzyć mu życie! Zaczął więc go szukać, bo jednak było coś o czym musiał z nim pogadać. Szkoda, że nie przypomniał sobie o tym wcześniej, to uniknął by tego całego zamieszania.
Musiał jednak zadać mu jedno pytanie. Choć w rzeczywistości wydawało mu się to zbędne, bo nie zauważył nic, co mogłoby świadczyć o tym, że ten podzielił się z kimś swoją wiedzą o nim. Ale wolał się upewnić.
— Gray! — zawołał po przejściu kilku metrów, zauważając go w oddali. Tak jak się spodziewał, chłopak nie zatrzymał się. Zaklął siarczyście pod nosem, ale szedł za nim. Dogonił go po krótkiej chwili szybkiego marszu.
— Dlaczego za mną łazisz? Przed chwilą sam nie miałeś ochoty na moje towarzystwo, a teraz co? Jesteś nienormalny.
— Bo jest coś, o co muszę cię spytać. Zamknij się i słuchaj, jasne? — Natsu był zły, że po raz kolejny musi stać przed nim. Czuł się skrępowany na samą myśl, że czarne oczy Fullbustera czujnie go obserwują. Pewność siebie i determinacja powoli zaczęły się ulatniać. — Powiedziałeś komuś? — spytał natarczywie, zwijając dłonie w pięści. Cieszył się, że ma to już za sobą, ale niecierpliwie oczekiwał odpowiedzi.
— Co niby? Że jesteś idiotą? Nie muszę, wszyscy o tym wiedzą. — Uśmiechnął się bezczelnie, bo wiedział, że tym uda mu się go wkurzyć. A to była jedyna droga, by chłopak zaczął cokolwiek mówić. Widząc jego zastygłą w wyrazie oburzenia twarz, już szykował się na stek wyzwisk i kolejną przepychankę, a nawet bójkę. Lecz Natsu po sekundzie opuścił napięte ramiona, a z jego ust wydobyło się ciche westchnienie ulgi.
— Wiedziałem, że nie. — Po raz pierwszy od kiedy wrócił do Magnolii naprawdę się uśmiechnął. — Wybacz, musiałem się upewnić.
— Kretyn — podsumował Gray, bo wiedział, że nic więcej dodawać nie musi.
— Ta, to na razie.
Gray zastanawiał się, ile razy w ciągu ostatnich kilkunastu dni patrzył na oddalającego się kumpla. Dragneel znów to robił. Uciekał, chował się w cień, pozbawiając się szans na towarzystwo i dobrą zabawę. A to on – Gray i jego niewyparzony język – byli tego powodem.
Westchnął, psiocząc w myślach na swoją głupotę. Po co mu to było? Teraz wie więcej niż musiał, a w dodatku bezpowrotnie traci najlepszego kumpla. I gdy tylko dotarło do niego, co może się stać, stanął jak wryty.
— Natsu! — zawołał nagle, sam zaskoczony tym, co zamierza zrobić. — Dragneel zatrzymał się, jednak nie odwrócił. Czekał. — Jeśli… — zaciął się na moment, nie wiedząc jak ubrać w słowa, to co chciał mu przekazać. Bo przecież, to że kumpel jest innej orientacji, nie powinno mieć wpływu na ich relacje. Jednak zawahał się. Może i by nie miało, ale przecież to właśnie on był dla Natsu kimś kogo obdarzył uczuciem. Ta wiedza, rzeczywiście mu nie pomagała. Po raz kolejny zdał sobie sprawę, ze swojego wcześniejszego egoizmu. Chciał przeprosić, Natsu, na to zasługiwał. — Jeśli chcesz pogadać, to pamiętaj, że zawsze jestem po twojej stronie — wydusił w końcu. Nie to, tak naprawdę miał na myśli. Ale nie było już czasu na sprostowanie, bo po szybkim skinięciu głową, Natsu znów – po raz kolejny — odszedł, zostawiając go samego.
Nogi Gray poruszyły się same, zupełnie bez udziału woli. Coś kazało mu iść za nim, nie odpuścić, nie pozwolić po raz kolejny zostawić tej sprawy z mnóstwem niedomówień i ukrytych urazów. Teraz, albo nigdy, bo wykończą się obaj. To co zamierzał zrobić, było cholernie trudne i ciężkie do zniesienia, ale musiał. Najwyżej znów się pobiją. Zresztą to też jakieś wyjście.
Natsu, który wiedział że przyjaciel nie odpuści, doskonale zdawał sobie sprawę, że ten idzie za nim. Z boku ta sytuacja musiała wyglądać komicznie. Gray, który nigdy nikomu nie poświęcał zbyt wiele uwagi, teraz uparcie szedł za nim, a on zachowywał się jak obrażona księżniczka, co chwilę mając dość jego osoby. Ale to była prawda. Gdy był z nim, wzrok co chwilę ześlizgiwał się na pewne strategiczne miejsca. Miał dość męczarni, więc zwiewał. Niestety Mag Lodu, chyba nie wiedział, że rozstrojony Natsu, może zrobić coś głupiego.
— Czego jeszcze chcesz? — warknął, nawet się nie oglądając.
— Wyjaśnić to do końca, raz a porządnie.
— Przecież wiesz, że nic więcej do wyjaśniania nie ma.
— Moim zdaniem jest. — Gray przyspieszył, wkładając ręce w kieszenie spodni.
— Nie, nie ma. — Natsu nagle zatrzymał się. — Chyba, że… — odwrócił się szybko, dopadając do Fullbustera z dziwnym błyskiem w oku. Stojąc nim twarzą w twarz, przez moment miał wrażenie otępiałych zmysłów, tak na niego, ten cholerny dupek działał. I chcąc go spławić, nie zastanowił się nad niczym.
— Chyba że co? — spytał Gray, owiewając mu twarz swym oddechem.
— Sprawię, że sam stąd pójdziesz. — To mówiąc złapał go za rękę, przytrzymując w miejscu i zauważył jak ten zaskoczony szybko napiął mięśnie. Ale nie dał mu zbyt wiele czasu. Przyciągnął go drugą ręką i zatopił się w pocałunku. Przed oczami miał mroczki, w głowie mu huczało. Napawał się tą króciutką chwila przyjemności, bo wiedział, że zaraz będzie po wszystkim. Ale nic się nie działo. Kompletnie nic. Uchylił lekko powieki i widział wpatrzone w niego czarne tęczówki. Nagle poczuł, że coś jest nie tak. Cos złapało go za biodra, przyciskając mocno. Nie coś, to były dłonie Graya. Ogarnęło go niedowierzanie, gdy usta chłopaka rozchyliły się, oddając pocałunek. Zawładnął nim szok, i nie wahając się dłużej, pogłębił go. To co stało się potem, można określić, jako dziwną furię, szał i wybuch w jednym. Napierali na siebie niczym dwaj zapaśnicy, pragnąc przejąć dominację jeden nad drugim. Niecierpliwe dłonie błądziły po ciele drugiego, drapiąc i ściskając mocno.
Zabrakło im tchu, oderwali się więc od siebie, dysząc głośno. Pierwszy otrząsnął się Natsu.
— Co ty zrobiłeś? — wyszeptał.
— Nie wiem, nie mam pojęcia — odparł Gray, osuwając się na ziemię. Nogi miał jak z waty, wolał więc usiąść na trawie. — Nie mam pojęcia — powtórzył, patrząc z rozpaczą na Dragneela.
— Gray, przepraszam. Myślałem, że uciekniesz i dasz mi spokój. Wy..
— Zamknij się, dobra? — przerwał mu ostro, wstając i mierząc go wściekle. — Muszę to sobie poukładać. Nie wiem co się ze mną dzieje! Jednocześnie chcę i nie chcę! Mam dość, wyłaź kurwa, z mojej głowy! — Rozpacz przebijała przez jego słowa, a Natsu miał ochotę zapaść się pod ziemię. Co on, do cholery jasnej robił? Miał zapomnieć o Gray, miał zacząć żyć normalnie. Co mu strzeliło do łba, żeby zacząć go całować? Ale bardziej nurtowało go czemu ten mu na to pozwolił.
— Zostawię cię samego, dobrze? — Natsu zaczął się cofać, a Gray dalej siedział na ziemi. Wyglądał jakby w ogóle go nie usłyszał. Miał nieobecny wzrok, a całe ciało napięte do granic możliwości. Wyglądał jak kupka nieszczęścia.
Po ciuchu, nie robiąc hałasu, Dragneel zdezerterował. Znowu.
Ten cios był epicki! Szkoda, że go nie widziałam na żywo... Chociaż nie! Niejednokrotnie pojawiał się w anime, ale wciąż mam niedosyt...
OdpowiedzUsuńHahahah! Chciałabym zobaczyć, jak Lucynka uderza Dragneela na poważnie :D. Ale tak porządnie, wiesz, aż ręka, noga, mózg na ścianie :D.
Jezu!!!!!!!!!!!!!!!! On... to... zrobił! Gray! Nareszcie odzywa się w tobie gejuszek-zboczuszek :D. Kya!!! Więcej takich akcji proszę :D.
I co ja jeszcze miałam? Aha! No tak! Zdarzyło Ci się mnóstwo powtórzeń, jeśli idzie o imiona chłopaków, jak również zjedzone literki, pisownia rozłączna niektórych wyrazów z „nie” i... coś tam jeszcze, ale nie pamiętam :D. Wybacz, umysł nie ten o tej porze. A teraz mykam spać, życząc Ci pięknej nocy i oby w Twoich snach zagościło Gratsu wszelkiej maści :D.
Buziak ;*,
Twoja R ♥.
Okej, jeśli chodzi o powtórzenia imion to nigdy nie zwracam na to uwagi. Szczerze wolę powtórzyć ich imiona dwadzieścia razy niż pisać np.: "różowowłosy", "czarnooki" Brrrr! Nigdy. Stanowczo.
UsuńCo do zjedzonych literek i pisowni rozłącznej, to proszę o konkretne przykłady, serio. Jeśli widzisz gdzieś byka to zacytuj, bo ja czytając to kilkanaście nawet razy nie jestem w stanie wszystkiego wyłapać, i serio przydaje się takie wytknięcie x).
Ano, Gray to zrobił, zrobił xD. Huehuehuehue, uwielbiam się znęcać nad postaciami, jestem wredna i zua, wiem x]
Dzięki za komcia!
<3
Znalazłam! W tym zdaniu: „Owszem, niekiedy bywał irytujący i gadał za dużo, ale w tej kwestii Dragneel miał do niego pełne, niczym nie ograniczone zaufanie” - pamiętaj, że „nieograniczone” należy pisać łącznie :). I to o to chodziło. A co do powtarzania imion, nie trzeba zastępować ich takimi przymiotnikami, jakie podałaś. Istnieje masa innych, których sama używam :D. A co do znęcania, w takiej formie proszę o więcej :D.
OdpowiedzUsuńTwoja zachwycona siódmym odcinkiem Victuuri, R ♥.
Ps. Jezu! Oglądałam końcówkę chyba z siedem razy! Cudo! ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Okk dzięki za wychwycenie. Szlag dobijam się do swej bety i dobijam, a jak na razie cisza... no nic, trzeba przeżyć i cierpliwie poczekać x). Poprawiłam już tak propo :]
UsuńWiem, że istnieje masa innych przymiotników, ale serio uwierz wolę powtórzyć imiona niż na siłę je zastępować xD. Taki mam styl i niestety tak już będzie xD. Ale dzięki za zwrócenie uwagi, teraz wiem, że innym to przeszkadza i postaram się trochę to ograniczyć xD. A przynajmniej się postaram, bo jakoś znając siebie i tak będę namiętnie wklepywać w klawiaturze ich imionka ;)